poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Ужас, czyli relacje międzyludzkie w wydaniu donieckim

Niedzielny wieczór, wracam do domu po mile spędzonym dniu w towarzystwie fantastycznych ludzi. Niby jest fajnie, ale coś się czuję przytłoczona. Okazuje się, że nie tylko ja. W domu robimy sobie wieczór zwierzeń i wyrzucamy wszystko, co nam leży na wątrobie. Refleksje mamy podobne. Ale do rzeczy:

W życiu czegoś takiego nie widziałam. Albo mam cholerne szczęście i moi znajomi w Polsce jakimś cudem mają bardzo wysoki współczynnik inteligencji emocjonalnej, albo coś z tym miastem jest nie tak. A może to po prostu różnice kulturowe, które wypłynęły na powierzchnię dopiero po kilku miesiącach.


Tu wszystko* jest tematem tabu. Od byłych partnerów, przez spotkania w mniejszym gronie (czy wyjście na piwo musi być tajne?), do tego, że ktoś rozpoczął naukę języka. Nikt nie mówi, że jedzie na jakąś wymianę, szkolenie, wakacje. Poruszenie zakazanego tematu może skutkować miesięcznym brakiem kontaktu między osobą wchodzącą do zakazanej strefy, a osobą której ten temat dotyczy. Czuję się jak na wydziale prawa, gdzie nikt nikomu nic nie mówi, żeby przypadkiem ktoś tego przeciw niemu nie wykorzystał albo nie skopiował pomysłu. Jeżeli uważacie, że ktoś z waszych znajomych mógłby wam coś takiego zrobić to mam dla was złą wiadomość: to nie jest przyjaźń.

Płycizna. Relacje między ludźmi są tutaj płytkie. Płytsze niż kałuża. Żadnego zaangażowania emocjonalnego. Nikt nie buduje długotrwałej relacji. A rozmowy są o niczym. Albo się obgaduje ludzi, albo gada o banałach. Nikt Ci nic o sobie nie powie, nie podzieli radością lub smutkiem, wszyscy mają w głębokim poważaniu co myślisz i czujesz. Najlepiej jeśli nie zadajesz pytań, bo to już jest wścibstwo.

Wrogość i podziały. Czy ktoś tu jeszcze ze sobą rozmawia? Muszę sobie chyba narysować schemat kto z kim się pokłócił i aktualizować go co tydzień. Całkowita zmiana towarzystwa też niewiele pomogła, bo się okazało, że nowi znajomi znają kogoś, kto zna kogoś z naszych starych znajomych i zaczynają się o nich nieprzychylnie wyrażać. Mimo, że ich nie znają. Jeżeli grupka "przyjaciółek" składa się z 4 osób, gdy jednej zabraknie pozostałe obgadują nieobecną. Czasami gdy jedna nie jest "w łaskach" pozostałe potrafią ją obgadywać nawet w jej obecności myśląc, że nikt tego nie słyszy.

Zazdrość. Absolutnie nie opowiadaj jakie kraje odwiedziłeś! Zostanie to odebrane jako przechwalanie się, demonstrowanie swojej domniemanej wyższości. Bzdura, nie? Albo wyobraź sobie związek dwojga młodych ludzi. Żeńska połowa tej relacji od kiedy czuje się dziewczyną męskiej połowy uważa, że męska połowa absolutnie nie może się spotykać z ŻADNĄ inną dziewczyną. No, może z wyjątkiem mamy i siostry. W związku z tym biedny chłopak nie może nawet pójść na kawę ze swoją mentorką, a spotkania z mentorem (jakby ktoś nie wiedział) są wpisane w wolontariat. O nocowaniu owej mentorki w mieszkaniu wolontariuszy nie chce nawet słyszeć i urządza dziką awanturę gdy pada taka propozycja. I co z tego, że ta mentorka jest również naszą, Magdy i moją, przyjaciółką, nocować nie może i koniec. Nawet na kanapie.

Intrygi i swatanie. Właśnie, tu już nawet nie mogę lubić żadnego chłopaka, bo zaraz pojawiają się głosy, że się w nim zakochałam. Nawet kumpla mieć nie można, a ja się zawsze lepiej dogadywałam z chłopakami... "Masz ochotę na spacer?" u mnie oznacza "masz ochotę na spacer?", a nie "weźmy ślub i miejmy trójkę dzieci". I jak można obchodzić rocznicę czegoś, czego nie ma?

Tęsknię za czasami, kiedy mogłam pójść z żonatym mężczyzną na spacer bez obaw, że ktoś uzna, że mamy romans. Tęsknię za czasami, gdy można było odwiedzić znajomych z butelką wina w łapce, wypić je siedząc na dywanie (dywan = ковёр) i słuchając muzyki. Przy okazji można było wymienić się uwagami na temat słuchanego albumu. Można było pójść na piwo z kim się chciało i nikt nie miał z tego powodu żadnych pretensji. Wszelkie spotkania były spontaniczne, wystarczyło zadzwonić by zorganizować wieczór w doborowym towarzystwie. A przyjaźń damsko-męska była po prostu przyjaźnią, a nie przebiegłym sposobem na usidlenie faceta.

Ужас, normalnie yжас.

*"nikt", "żaden", "wszystko", "każdy" są użyte z pełną premedytacją. Jestem świadoma tego, że świat nie jest zero-jedynkowy i bardzo się z tego powodu cieszę. Każdy wyjątek od wymienionych w tym tekście sytuacji  jest promykiem nadziei.

Bonus:
- Robicie jakąś imprezę z okazji Wielkanocy?
- Nie, spędzamy święta w "rodzinie". Chociaż Ukraińcy bardzo chcieli przyjść.
- To im powiedzcie, że wyjechaliście, czy coś...
- Po co się chować? Powiedzieliśmy, że chcemy być sami, bo to święta rodzinne i akurat niedzielę chcemy spędzić we własnym gronie.
- Jak mogliście! Przecież się obrażą!

[update: 19.04.2012] A jak mnie obgadują to mogliby to chociaż robić gdy nie ma mnie w pobliżu. Bo nie jestem ani głucha, ani głupia i rozumiem po rosyjsku.

1 komentarz: