Moi ukraińscy znajomi mówią, że podróżowanie polską koleją to ужас, czyli okropieństwo. Głównie mają na myśli to, że pociągi są przepełnione i spędzenie 10h w nocnym pociągu śpiąc na podłodze w korytarzu nie należy do przyjemnych. Mają rację, sama tak jechałam w sierpniu do Krakowa. Ale czy poza liczbą osób w wagonie są jeszcze jakieś różnice? Tak, cały system jest inny.
Po pierwsze, pociągi są tu głównie długodystansowe, więc pokonanie całej trasy zajmuje więcej niż 10 godzin. Donieck - Lwów to na przykład 22h. Pociągi jeżdżą głównie nocą, więc całkiem logiczne jest to, że nie ma w nich miejsc do siedzenia, tylko do leżenia. Zarówno w kupe, jak i w platzkarcie w pionie są tylko dwie kuszetki, a nie 3 jak u nas.
Wygląda to tak (w kupe):
Pościel jest czysta, materace wygodne. Przedziały ciemne i małe, aż można dostać klaustrofobii, ale da się przeżyć. Toaleta jak w Polsce, tylko że jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie było wody, mydła, czy papieru toaletowego.
Poza tym, w cenę naszych biletów wliczone były dwie herbaty, podane w szklankach jak u babci! Bardzo nam się to podoba. Herbata wyglądała tak:
A jak ma się ze sobą własny kubek i herbatę to można skorzystać z darmowego wrzątku z kotła przy przedziale służbowym. Jako ciekawostkę mogę dodać, że okna w ukraińskich pociągach się nie otwierają, ponieważ są uszczelnione (co nie oznacza, że szczelne) jakąś taką dziwną pianką/fugą, czymś takim.
A z zewnątrz pociąg wygląda tak:
Ale i tak największe wrażenie zrobił na mnie dworzec we Lwowie. Tak pięknego dworca nie widziałam nigdy. Nawet Berlin Hauptbahnhof może się schować. Podziwiajcie:
Mam nadzieję, że dworce w Odessie i Kijowie będą równie ładne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz