poniedziałek, 18 czerwca 2012

Wulgarna юбка*, czyli иностранцы** w Swiatogorsku


W 2007 roku na Ukrainie odbył się ogólnokrajowy konkurs na "Siedem cudów Ukrainy". Ostateczne wyniki wyglądały następująco:


  • Narodowy rezerwat historyczno-architektoniczny Kamieniec (Kamieniec Podolski)
  • Ławra Pieczerska (Kijów)
  • Park Zofiówka (Humań)
  • Sobór Mądrości Bożej w Kijowie
  • Chersonez Taurydzki
  • Twierdza w Chocimiu (Chocim)
  • Chortyca


  • Miałam przyjemność odwiedzić dwa miejsca z powyżej listy, wątpliwą przyjemność odwiedzić ostatnią pozycję oraz wybieram się na Krym, więc Chersonez jest na liście pozycji obowiązkowych do odwiedzenia.

    Na Chortycę wybraliśmy się nie tylko ze względu na znaczenie historyczne tego miejsca, ale również dzięki namowom naszych ukraińskich znajomych powtarzających ciągle, że Choryca jest piękna, cudowna, wspaniała! Nie jest. A większość z nich nigdy tam nie była.


    Od pierwszego dnia naszego pobytu na Ukrainie słyszymy ciągle, że monastyr w Swiatogorsku jest piękny, cudowny, wspaniały. Szczególnie jesienią. Ale jesienią nikt nie miał czasu nas tam zabrać, a sami nie czuliśmy się jeszcze na tyle pewnie, by wybrać się tam bez wsparcia lokalnych znajomych. Wycieczkę do monastyru oddalonego od Doniecka o 150 km (3 godziny jazdy autobusem) proponował nam chyba każdy doniecki znajomy. Termin wyjazdu przekładaliśmy kilkakrotnie, bo ciągle coś komuś wypadało. Jak przyszło co do czego, to nie pojechał nikt. Pomni rozczarowania doznanego w Zaporożu upewniliśmy się, że nasi znajomi swiatogorski monastyr widzieli, w pieczarach byli i naprawdę im się tam podoba. Uspokojeni zapewnieniami wstaliśmy bladym świtem, w pierwszy dzień EURO, by zobaczyć wszystko co trzeba i jeszcze zdążyć wrócić na mecz z Grecją. Pojechaliśmy w piątkę. Ewelina, Roma (element (w miarę) lokalny udało nam się zachować), Magda, Dawid i ja.

    Do monastyru trafić nie trudno. Widać go z daleka. Położony jest nad rzeką Doniec i wygląda naprawdę malowniczo. Powietrze inne, wkoło lasy, woda - świetne miejsce na piknik. Tak trochę jak w moich rodzinnych stronach. Wielkość miejscowości też podobna. Ale u nas w okolicach tylko Święty Wojciech...

    monastyr

    Doniec

    Docieramy do bramy głównej, a tam co? "W spodniach pań nie wpuszczamy." "Spoko, dajcie jakieś szmaty." "Proszę bardzo, 12 grywien." "Że co proszę?" "12 grywien się należy. A ten pan [strażnik wskazuje na Dawida] też nie wejdzie, bo spodnie za krótkie" "I co mamy zrobić?" "Niech idzie na bazar i sobie jakieś kupi."

    Roma, jako jedyny zachowujący spokój w tej sytuacji, przekonał pana strażnika żeby dał Dawidowi jakieś spodnie. Były to dresy. Z czterema paskami. Brudne. My zaopatrzyłyśmy się w szmaty, przepasałyśmy nimi w biodrach tak, że sięgały do kolan i weszliśmy na teren monastyru.

    A tam co? Dziewczęta młodsze, starsze i dużo starsze w mini. W mini. A ja w spodniach wejść nie mogę. Przed wejściem wisi tablica z informacją, że krótkie spódniczki też są zabronione, ale tego przepisu po co przestrzegać, prawda? Docieramy do chramu. I co? I не работает! A jak! Pani pilnująca nawet nie chce słyszeć o wpuszczeniu nas do środka. Wkurzeni jesteśmy strasznie. Na znak protestu nasz buntownik z wyboru, czyli ja we własnej osobie, ściąga jubkę i zakłada ją na nowo tak, żeby miała taką długość, jak spódniczki pań, które spotkałyśmy na terenie monastyru. Czyli taką:

    wulgarna jubka. foto popełniła Magda

    Cóż robić? Polska ekipa nigdy nie traci optymizmu. Pogoda piękna, zróbmy więc sobie sesję w ukrainian style! Fontanna z krzyżem? Dawajcie! Pani przytulająca się w wyzywający sposób do kolumny w altance (na terenie monastyru!!!)? Też tak umiemy! (Później się okazało, że chyba jednak nie...).

    tak, to my

    babuszka i dresiarz


    Po sesji Dawid poszedł do sklepiku po kwas (w ramach podziękowań dla pana strażnika za spodnie), ale trwał tam akurat перерыв, który miał się skończyć 20 minut wcześniej... Po uzyskaniu kwasu, pożegnaniu i omówieniu grup na EURO ze strażnikiem, ruszyliśmy w górę, pod pomnik Artema.

    Artem

    Droga w górę była kręta, a nam się nie chciało tak co chwilę zmieniać kierunku ruchu, więc poszliśmy na skróty. Na górze były stragany, pomnik, wiatr, malowanie paznokci na biało-czerwono (nieudane - nie malujcie paznokci jak wieje!) oraz para młoda z rodziną i fotografem powtarzającym "romatika" i "ljubow" cały czas. Pomnik jest pięknym przykładem socjalistycznego kubizmu. Tyle na ten temat. Na górze był jeszcze drewniany chram, ale znajduje się na terenie monastyru, więc bez włożenia jubki nawet nie można się do niego zbliżyć na tyle żeby mu zrobić ładne zdjęcie. Piękną polszczyzną "podziękowałyśmy" więc panu strażnikowi i poszłyśmy w dół.

    Przyjazność pracowników (od 1 do 5) - 1
    Dostępność obiektów (od 1 do 5) - 1
    Informacja na temat wartych odwiedzenia miejsc (od 1 do 5) - 1

    Byli równie mili dla Romy jak i dla nas, więc nie ma tu większego znaczenia, czy jest się turystą z kraju, czy z zagranicy.

    Dobrze, że Swiatogorska nie ma na liście Siedmiu cudów Ukrainy. I tak by tam turystów nie wpuścili.

    *czyt. jubka = spódnica
    **czyt. innostrancy = obcokrajowcy

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz