środa, 26 października 2011

Life on marshrutka

Jestem tu już prawie miesiąc i nie bardzo wiem, co napisać. Internet mam dopiero od tygodnia, kasy na życie jeszcze nie dostałam, rozpadły mi się dwie pary butów oraz jedna para spodni, nie jem - więc chudnę i jest już naprawdę zimno, a to dopiero koniec października. Ale wiecie co? Podoba mi się bardziej niż w Hiszpanii. Pewnie się zastanawiacie jak to możliwe. Może nie samo miasto mi się podoba, czy kraj w ogóle. Bo przecież hałdy, kopalnie, szary widok za oknem autobusu (albo, co gorsza, marszrutki...) i smak całej tablicy Mendelejewa na języku nie może się równać z zapachem pomarańczy na ulicy podczas spaceru po Santa Cruz przy dźwiękach flamenco dobiegających z mijanych tawern. Ale ludzie są czynnikiem kluczowym. I tak jak "prawie" robią wielką różnicę.

internet welcome party

Bohaterami tego bloga będą:

Magda - mieszkanka szacownego grodu Pruszcz Gdański, mającego bogatszą ofertę kulturalną niż kandydat do tytułu ESK 2016 pod nazwą Toruń. Ale nie o tym miałam pisać... Magda jako jedyna z naszej polskiej kolonii włada językiem rosyjskim, więc muszę się jej trzymać. Poza tym dzielę z nią łóżko, więc chyba nie mam innego wyjścia. Wiecznie się śmieje, czym doprowadza do szału mieszkańców Doniecka. Bo tu nie śmieje się nikt. Jej największą pasją są marszrutki. Lubi kolor różowy, co wpływa negatywnie na kolor moich jasnych ubrań (jakimś cudem się zaróżowiły). Nie znosi robali, ciastek cytrynowych i pakowania walizek.

Dawid - najmłodszy członek ekipy, jedyny, który wychodzi "na pole". Miłośnik historii, odreagowuje stres strzelając do przedstawicieli naszych zachodnich sąsiadów w grze komputerowej. Czasami też podbija kraje, ale to w innej grze.

Vytautas - nasz litewski przyjaciel, dziennikarz. Wystawia moją cierpliwość na ogromną próbę. Staram się zrozumieć jego sposób myślenia, ale to wyzwanie może być trudniejsze do zrealizowania niż nauczenie się rosyjskiego. Vytas to również miłośnik szprota, makaronu i pomidorów.

Orhan - Turek z holenderskim paszportem. Nauczyciel wychowania fizycznego. Fan futbolu. Pan i władca kuchni. Chłopak z anielską cierpliwością, której chciałabym się od niego nauczyć. Jedyna osoba, która mówi do mnie Sasha.

To tyle jeśli chodzi o bieżących mieszkańców naszego apartamentu na Kirova, w przyszłym tygodniu dołączy do nas Piotrek. A teraz krótkie przedstawienie osób z nami nie mieszkających, ale odgrywających ogromną rolę w naszym życiu.

Olga - nasz koordynator. I kontroler czystości, co doprowadza dwóch moich współlokatorów do szału. Za studiowanie przepisów dotyczących wydawania wiz i rejestracji pobytu obcokrajowców na terenie Ukrainy powinni jej dać tytuł magistra prawa. A jak się uda nas zarejestrować to nawet doktorat.

Lena - mentorka Dawida. Polskojęzyczna, bardzo sympatyczna dziewczyna. Inżynier. Szacun, nie?

Misha - mojego mentora nie muszę Wam chyba przedstawiać? Zawodowy przewodnik. Lubi wanny, nie lubi pryszniców. Jest zachwycony naszą łazienką. Nie naprawi mi butów, ani nie uszyje sukienki, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Podoba mu się Warszawa, Szczecin i Lębork. No ale co ja na to poradzę?

Ania i Kristina - jedyne osoby, które chcą z nami spędzać czas wolny. Bo pod pojęciem "czas wolny" rozumiem spotkania nie związane z działalnością debatnego centra. Magda ma wrażenie, że to Kristina jest jej mentorem.

Andriej z Makiejewki - jak to ujął Pan Dziekan - raz na kilka lat trafi się taki trudny przypadek. Kolega jest specyficzny, dzięki jego szalonym pomysłom nie będziemy się tu nudzić.

To chyba tyle jeśli chodzi o osoby dramatu. Dramatu będącego komedią, bo my się ciągle śmiejemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz